TO NIE SĄ MOJE DŁUGI >>>

ANTYKOMUNIZMEM
POWINIEN ZAJĄĆ SIĘ INTERPOL!!!

Mam pytanie…

Mój list do wybranych jednostek Wojska Polskiego w Krakowie, rok 2018. Nadal czekam na odpowiedź.

Kraków, 27 listopada 2018 r.

Zwracam się z prośbą o umożliwienie mi rozmowy z dowódcą operacji wojskowej, odbywającej się wobec mojej osoby. Operacja ta zaczęła się jesienią 2016 roku. Spowodowała wielkie moje straty finansowe, a także zdrowotne. Poza tym zburzyła moje życie osobiste. Do momentu rozpoczęcia tej operacji pracowałam w swojej jednoosobowej firmie kodstudio.com i w ten sposób zarabiałam na utrzymanie swoje i mojej matki. W ramach mojej firmy wykonywałam internetowe strony. Nie były to wielkie zarobki, ale wystarczały na skromne utrzymanie bez długów i zaległości w opłatach. Pracowałam w ten sposób osiem lat aż do momentu rozpoczęcia wspomnianej wojskowej operacji.

Od samego początku miałam świadomość, że operacja jest nielegalna. Nie byłam nigdy współpracownikiem Wojska Polskiego, a więc działania wojska wobec mnie, osoby cywilnej, na pewno należy uznać za nielegalne. Przy stanowisku, że działania te są nielegalne, upierałam się od samego początku, dając temu wyraz w licznych moich pismach do władz najwyższych państwowych, następujących urzędów: prezydent, premier, ABW, MON. Poza tym pisałam też do SKW-Kraków.

Od samego początku operacji miałam też świadomość, że naraża mnie ona na wspomniane powyżej straty, czyli finansowe, zdrowotne i osobiste-rodzinne. Temu również dawałam wyraz w swoich pismach do wymienionych tu urzędów. Wyraźnie i jednoznacznie napisałam w tych pismach, że działania wojskowe uniemożliwiają mi pracę w mojej firmie i że całkowicie musiałam pracę tą przerwać. Pisałam też, że uniemożliwianie mi pracy przez wojsko jest dla mnie tragedią, bo straciłam w ten sposób ważne źródło utrzymania, a nie tylko dla mnie, lecz także dla mojej matki. Od czterech lat mam emeryturę, bardzo małą, mama też ma emeryturę bardzo małą. Praca w mojej firmie kodstudio.com ratowała nas obie przed kompletną nędzą.

Odpowiedzi od wymienionych tu urzędów nie spowodowały powstrzymania operacji. Były krótkie i nie udzielały mi absolutnie żadnych informacji wyjaśniających, jakie są powody operacji wojska wobec mojej osoby. Doszłam więc do wniosku, że operacja jest ściśle tajna. Zaczęłam snuć przypuszczenia na temat powodów operacji. Niezależnie od tego, jakie by nie istniały powody operacji, wciąż formalnie uznawałam i nadal uznaję ją za nielegalną wobec mnie. Za nielegalną i wyniszczającą.

Snując w myślach przypuszczenia na temat powodów operacji wojska wobec mnie, dochodziłam do różnych wniosków. Ale żaden z tych wniosków nie usprawiedliwiał faktu, że operacja ma charakter i nielegalny, i wyniszczający.

Jednym z powodów operacji mogły być – co wydało mi się najbardziej prawdopodobne – wydarzenia z przeszłości. W wydarzeniach tych też byłam obiektem działań tajnych, również nielegalnych i również wyniszczających. Wyniszczających mnie i moją rodzinę. Początki ciągu tych wydarzeń sięgają czasów jeszcze trwania Układu Warszawskiego. Ciąg tych wydarzeń mógłby uzasadniać podjęcie przez wojsko operacji w jesieni 2016 roku. To jednak też nie usprawiedliwia faktu, że operacja aktualna ma charakter i nielegalny, i wyniszczający. Do niektórych moich pism z ostatnich dwóch lat, kierowanych do państwowych urzędów, dołączyłam kopie moich pism też do państwowych urzędów, sprzed roku 2010, opisujących najdrastyczniejsze skutki tamtych tajnych działań wobec mnie i mojej rodziny. Te kopie dały państwowym urzędom możliwość przeanalizowania zdarzeń przeszłości.

Rozumowałam tak, że jeśli aktualna operacja ma związek z tamtymi wydarzeniami sprzed 2010 r., to daje mi ona pewną nadzieję na wyjaśnienie tych wydarzeń. Wszystkie były względem mnie i rodziny ewidentnym, bandyckim atakiem, który w efekcie doprowadził nas do ruiny. To wskutek tych działań ja i matka mamy tak niskie emerytury. To wskutek tych działań musiałam ciężko pracować przez osiem lat, byśmy obie mogły wydobyć się z dna i zacząć żyć w ludzkich warunkach. Pracowałam naprawdę ciężko, całymi dniami. Nie istniały dla mnie niedziele ani święta. Wolne miałam tylko wtedy, gdy była luka w zleceniach. Przed 2010 rokiem aparat państwowy kompletnie nie zainteresował się moimi tragicznymi relacjami. Wielką więc ulgą byłoby dla mnie, gdyby aktualna operacja doprowadziła do ujawnienia faktów przeszłości, a państwo polskie naprawiło wyrządzone nam krzywdy. Jednak uciążliwość tajnych działań wojska od roku 2016 i brak pieniędzy wciąż przemawiał raczej za tym, że wojsko działa nie w moim interesie, lecz przeciw. Ponadto nieludzka uciążliwość działań i brak pieniędzy nie ułatwiał mojej współpracy z wojskiem, lecz utrudniał, a właściwie prawie uniemożliwiał. Jaki więc sens ma taka współpraca? Do czego prowadzi? Do czego doprowadziła? Mnie doprowadziła do katastrofy finansowej. Skończyły mi się wszelkie możliwości pożyczania. Przez osiem lat do jesieni 2016 r. dźwigałam się z ruiny (nie po raz pierwszy zresztą), a przed dwu laty zaczął się proces spychana mnie w ruinę znów! Przez dwa lata pożyczałam pieniądze w parabankach. Pożyczałam w jednym miejscu, by oddać w drugim miejscu, płacąc horrendalne procenty. Koszty pożyczek wciąż rosły i rosły. Wierzyciele grożą nachodzeniem mnie w miejscu zamieszkania, zrobiło się niebezpiecznie. A równocześnie przez cały ten czas istniały i istnieją rzeczywiste problemy, a w związku z nimi moja pomoc wojsku – na co wiele wskazywało – była faktycznie przydatna. Moje stanowisko współpracy to kąt w małej kuchni, gdzie za plecami krząta się bardzo wiekowa moja mama. W kuchni, którą na noc po przestawieniu różnych sprzętów zamieniam w moją sypialnię. Kuchnia – mam wrażenie – stała się tajną bazą Wojska Polskiego. Nędza, kąt pod kaloryferem, gangsterzy wierzycieli u drzwi – z jakiej epoki taki standard?

Rozumiem, że w wojsku zachodzi czasem konieczność prowokacji. Małych, wielkich, a czasem – jak historia pokazuje – gigantycznych. Jednak prowokacje muszą odbywać się według pewnych reguł. Podstawową regułą jest nie wyniszczać własnego wojska, sojuszników i współpracowników. Atakuje się i ewentualnie wyniszcza wroga.

Pism do państwowych urzędów począwszy od jesieni 2016 roku wysłałam wiele. Wysyłałam je sukcesywnie co jakiś czas, przypominając każdorazowo, w jak ciężkiej sytuacji materialnej i niematerialnej postawiły mnie aktualne działania tajnego wojska. Odpowiedzi lub ich brak świadczyły ewidentnie, że sprawa jest ściśle tajna. A co najważniejsze, wciąż nie otrzymywałam odpowiedzi, w jaki sposób mogę uzyskać pomoc wojska lub rządu, w związku z prowadzoną przez wojsko operacją wobec mnie. Nie wiem tego do chwili obecnej. W ostatnim czasie szukałam możliwości kontaktu z dowódcą operacji zwracając się do Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Krakowie, Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Krakowie i Regionalnego Ośrodka Dowodzenia i Naprowadzania w Balicach. Zwracałam się pocztą elektroniczną, ale moje wiadomości e-mail nie docierały do adresatów. Telefonowałam i w ten sposób dowiedziałam się, że moje e-maile nie dotarły. W tych rozmowach telefonicznych nie uzyskałam żadnych wskazówek, jak mogłabym skontaktować się z dowódcą operacji ani w jaki inny sposób mogłabym dochodzić swoich praw i co najmniej zwrotu poniesionych kosztów. To już całkowicie utwierdziło mnie w przekonaniu, że działa absolutny mur tajności w tej sprawie.

Ponieważ nie wiem, w jakiej siedzibie pracuje dowódca tajnej wojskowej operacji prowadzonej wobec mojej osoby, list ten wysyłam do wybranych jednostek Wojska Polskiego w Krakowie.

Z poważaniem:

Mój list do wybranych jednostek Wojska Polskiego w Krakowie, rok 2018. Nadal czekam na odpowiedź.
Tagi: